Człowieka i architekturę łączy szczególny związek. Prawdopodobnie żadna inna ludzka aktywność nie odzwierciedla tak silnie i, przede wszystkim - tak trwale naszych tęsknot do harmonii, a także naszej niepohamowanej ambicji. Bezgraniczna pycha popychała władców i tyranów do wznoszenia budowli - a nie raz całych miast -których zdaniem było przetrwać wieki, aby świadczyć o potędze ich twórców i patronów.
Jednak przywilej pozostawiania po sobie trwałego śladu w historii zarezerwowany był dla nielicznych. Znakomita większość ludzkich siedzib rozpościerała się z dala od pałaców władców i politycznych centrów. Ich układy przestrzenne i architektura nie narodziły się w umysłach wizjonerów. Nie zostały one wymyślone z dnia na dzień ani nawet z roku na rok. Przeciwnie: powstawały przez dziesiątki lat, a nawet stulecia. Były dziełem zamieszkujących je zbiorowości: tworem ludzkich ambicji i marzeń, religijnych przekonań, tęsknoty za pięknem i harmonią, a nie raz - przypadku i zwykłej ekonomicznej konieczności. Lokalne społeczności rzadko kiedy mogły sobie pozwolić na drogi, wyrafinowany materiał budowlany. Korzystały więc z tego, co miały w zasięgu ręki - drewna, kamienia, gliny. Zbiorowy, wieloletni trud mieszkańców wsi i miasteczek tworzył szczególną więź między człowiekiem a przestrzenią i architekturą. Tworzył naturalny porządek.
Wschodnie ziemie dawnej Rzeczpospolitej znakomicie nadają się do zilustrowania owego naturalnego, choć już, w dużej mierze, utraconego porządku. Zapewne są w Europie miejsca, gdzie architektura jest bardziej oryginalna, a układ przestrzenny - bardziej efektowny. Jednak fenomen Kresów polegał na niezwykłej różnorodności źródeł, z których niegdysiejsi budowniczowie czerpali inspirację oraz wpływów, którym podlegali.
Dawna Rzeczpospolita była bowiem tworem wielonarodowym, wieloreligijnym i wielokulturowym. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Rosjanie, Tatarzy, Karaimowie tworzyli niepowtarzalny koloryt tej unikalnej, jak na owe czasy, federacji. Każda nacja, każdy kościół czy gmina wyznaniowa budowały i organizowały przestrzeń według własnych tradycji i stylów. Można powiedzieć, że wszyscy tworzyli swoje kawałki wielkiej mozaiki, które - rywalizując ze sobą i wpływając na siebie wzajemnie - składały się na jedną wspólną całość.
Dziś, po latach, oglądając stare ilustracje ze zdumieniem zauważamy, jak bardzo te różnorodne kawałki do siebie pasowały. Że kościół, cerkiew, synagoga, meczet czy kenesa umieszczone w jednej miejscowości nie kłócą się: przeciwnie - tworzą zachwycającą harmonię. Że w jednej wsi sąsiadują ze sobą rynek zabudowany na modłę żydowską, szlachecki dworek i wiejskie chaty. I wreszcie - że wszystkie te budowle służyły nie tylko społecznościom, które je wzniosły, ale również wszystkim mieszkańcom niezależnie od narodowości i wyznania: choćby dlatego, że podnosiły rangę całej miejscowości.
Wichry dziejów i zwyczajny upływ czasów zmiotły z powierzchni ziemi znakomitą część starej, tradycyjnej architektury. Odeszli ludzie, którzy ją tworzyli i wykorzystywali. Jednak brak domów i świątyń nie oznacza, że bezpowrotnie straciliśmy wszystko, co stanowiło o ich wartości. Wciąż pozostały ślady dawnego naturalnego porządku. Dostrzegamy je w resztkach starej architektury, w układzie przestrzennym wsi i miasteczek.
Dawny porządek nie odszedł bez śladu. Trzeba tylko rozejrzeć się wokół.